Jak każdy przejaw sztuki, Upiory są prawdziwą skarbnicą skojarzeń, obrazów, doznań. Wiodą nas tym samym ku różnym sensom i znaczeniom. Spektakl ma w sobie coś z charakterystyki procesu psychoanalitycznego. Przeszłość powoli odsłania się przed widzami. Nie przybiera jednak formy linearnej rekonstrukcji, a pojawia się w przebłyskach, okruchach. Czasami w spojrzeniu, geście, napięciu w pojedynczych zdaniach. Na naszych oczach przekształceniom ulega fasada opowieści. Z narracji o synu powracającym do domu, by uhonorować zmarłego ojca przechodzimy w grozę rodzinnego dramatu pełnego tajemnic i bólu. Jeden ze współczesnych psychoanalityków Thomas Ogden namawia nas do specyficznego sposobu słuchania pacjenta. Proponuje on aby wszystko co pacjent mówi w trakcie sesji poprzedzić formułą: śniło mi się, że… Oglądając dzisiejszy spektakl pomyslałam o tym, co by było gdyby to do mojego gabinetu przyszedł pacjent i rozpoczął spotkanie od zdania: śniłem dzisiaj dziwne pomieszczenie, z wielkim akwarium na środku i dziewczyną do której przyszedł ojciec…, który tak naprawdę nie był jej ojcem…, za to jej kochanek okazał się jej bratem. Czy od razu pomyślałabym o wszystkich treściach zamkniętych w kompleksie Edypa? O trójkątnych konstelacjach, które pomagają uwzględniać perspektywę Innego, o wykluczeniu, i możliwości widzenia, lub niewidzenia? W psychoanalizie badamy sny, wierząc, że to właśnie w nich chroni się to, co z różnych powodów nie mogło zostać pomieszczone w życiu na jawie. Nie zajmujemy się jednak tylko treścią snów lecz samą ich funkcją, samym procesem śnienia. Meltzer wręcz w taki sposób określa cel psychoanalizy pisząc: musimy odkryć doświadczenie emocjonalne, o którym pacjent nie potrafi śnić i wyśnić je wspólnie z nim. Co zatem próbowałby wyśnić pacjent, gdyby opowiedział sen, w którym przed chwilą wszyscy uczestniczyliśmy? Pozwolę zacząć sobie od warstwy najbardziej oczywistej, w takim sensie, w jakim sama reżyserka określa swój spektakl, mówiąc o tym, że jest to opowieść o traumie transgeneracyjnej. Pojęcie to zyskuje coraz większą popularność, wraz z rozwojem badań nad epigenetyką. Dziedzina ta zajmuje się nie samym zestawem określonych genów, przekazywanych na poziomie ciągu DNA lecz ich ekspresją. Zgodnie z odkryciami naukowców (jak na przykład w znanym już dzisiaj badaniu z Uniwersytetu w Emory w Atlancie) możliwe jest dziedziczenie traumy. Badanie to dotyczyło myszy, u których skojarzono zapach kwiatu wiśni z impulsem elektrycznym a więc doznaniem bólowym. Po wielu powtórzeniach gryzonie reagowały lękiem na zapach, także wtedy gdy nie towarzyszył mu już bodziec behawioralny a więc rażenie prądem. Wykształciło się zatem proste warunkowanie zapach kwiatu wiśni-lęk,. Nie jest to oczywiście żadna niespodzianka i potwierdza tylko odkrycia dokonane przez Pawłowa wiele lat temu. To co zaskakujące wydarzyło się jednak w kolejnym etapie eksperymentu. Okazało się, że potomstwo myszy, samo nie mając doświadczeń bólowych, również reagowało lękiem za zapach kwiatu wiśni. W ich mózgach pojawiła się też większa liczą receptorów tego zapachu. Mamy więc do czynienia z możliwością międzypokoleniowego przekazu doświadczenia traumatycznego. Wszystko zaczyna się jednak od samej traumy. Rozerwania. Zdarzenia, które przeciąża aparat psychiczny. O jakiej traumie śni zatem nasz pacjent? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, ponieważ jednym z podstawowych mechanizmów uruchamianych wobec traumatycznych wydarzeń jest dysocjacja. Mamy zatem strzępy obrazów i somatycznych doznań. Śmiech ojca, zapach tytoniu, bolący brzuch, zapłakaną matkę, mdłości, gdzieś w oddali napięcie i przerażone szepty broniącej się służącej, - moje małżeństwo było piekłem mówi pani Alving, nie odczuwam radości kiedy jestem w tym domu- dodaje Oswald. Mamy zatem prawdopodobnie środowisko pełne naruszeń i emocjonalnego chaosu. Mówiąc Winnicottem powiedzielibyśmy o braku trzymania, odwołując się do Biona przywołalibyśmy brak pomieszczania. O znaczeniu tych terminów i ich wzajemnym dyskursie zorganizowano osobną konferencję, dlatego siłą rzeczy posłużę się pewnymi uproszczeniami. Wydaje się, że wspólną cech obu przywołanych terminów jest brak. Deficyt tego rodzaju przestrzeni mentalnej, która może być użyta przez dziecko jako metaforyczny dom dla swoich impulsów, pierwotnego przerażenia, kruchości tworzącego się aparatu psychicznego. Brakuje czegoś co z jednej strony będzie przestrzenią, w którą dziecko może projektować swoje niezmentalizowane jeszcze treści i kogoś kto te treści odtruje, umożliwiając tym samym integrację pokawałkowanych doświadczeń. Konsekwencją takiego obrotu sprawy, na którą uwagę zwracają zwolennicy podejścia relacyjnego, jak na przykład Ferenczi, będzie utrata podstawowego zaufania do świata. Andree Green opisuje natomiast dzieje matczynego obrazu w umyśle dziecka. Gdy matka z obiektu narcystycznie zaspokajającego potrzeby dziecka przeobraża się w obiekt emocjonalnie zakotwiczony gdzie indziej. Zaabsorbowana własną traumą, staje się nieobecna, martwa- wydarza się katastrofa w postaci zerwania połączenia. Jak wiemy Oswald zostaje wyprawiony z domu, w wieku zaledwie siedmiu lat. Tym samym, z jednej strony zostaje podjęta próba ochronienia go przed dalej trwająca traumą, z drugiej traci on jednak relację z obojgiem rodziców. Jaka może być odpowiedź na tego typu doświadczenie? Ciekawym pomysłem, w kontekście Upiorów, wydaje mi się ta dotyczącą swoistego konstruktu pamięci nazwanego kryptą. Autorzy tej koncepcji Abraham i Torok pokazują jak tworzy się to, co nazwali obcym ciałem we własnym wnętrzu. Jest to rodzaj mentalnej skrytki- krypty właśnie, która powstaje jako efekt utraty ale bez pamięci. Utracony przedmiot miłości zostaje zamknięty niczym w grobowcu, nie ma do niego dostępu. To zewnętrzne we wnętrzu nie może zostać zsymbolizowane a tym samym uniemożliwia twórczą pracę żałoby. Obserwując dzisiaj scenę uderzyła mnie myśl o tym, czy krypta w przypadku naszego pacjenta nie mogłaby mieć kształtu akwarium wypełnionego stułbą? Ewa Kobylińska-Dehe analizując przytoczoną przeze mnie koncepcje, pisze o cielesnym i konkretnym, a nie metaforycznym śladzie, który zostaje zamknięty w krypcie. Może zatem bliżej byłoby do obrazu dosłownych krętek syfilisu w mózgu Oswalda umieszczonych tam przez ojca? Psychoanaliza podpowiada, że dzieci powtarzają nieprzepracowaną traumę rodziców w drodze identyfikacji projekcyjnej, w ten sposób żyjąc nie swoją historią. Tym samym są skazani na przymus powtarzania, powielania tych samych błędów. Niczym pokazane nam na scenie stułbie. Ciało stułbi składa się w większości z komórek macierzystych, co zapewnia im nieustanną replikowalność, dla ludzi dostępną tylko we wczesnych fazach rozwoju embrionalnego, tym samym pobudzając naszą fantazje o nieśmiertelnym trwaniu.
Mamy zatem międzypokoleniowy przekaz, zamknięty w krypcie, który zasilany przez przymus powtarzania powoduje, że cykl życia rodziny niczym cykl życia stułbi powiela się w nieskończoność. Trauma relacyjna zawarta w trójkącie pomiędzy Oswaldem jego matką i ojcem- nie jest jednak jedyną w jakiej uczestniczymy. Co ciekawe trójkątnych konstelacji jest w opowieści znacznie więcej i wszystkie wydają się być źródłem cierpienia. Jest pan Alving, jego żona Helena, i pastor. Jest także Joanna, Engstrand, i pan Alving. Pomyślałam, że każda z tych fabularnych nitek dotyka uniwersalnego pytania o widzenie i niewidzenie. Tradycyjna interpretacja mitu o Edypie mówi nami to tym, że jest on postacią złapaną w pułapkę przez bezwzględność losu. Edyp w sztuce Sofoklesa sam przedstawia takie rozumienie swojej sytuacji, mówiąc: Czyż nie będzie przesadą jeśli powiem iż, w moim przypadku działały cały czas okrutne niewidzialne siły? Podobny punkt widzenia przedstawiał Freud, gdy opisał kompleks Edypa w kategoriach moralnego konfliktu. W tym ujęciu przeznaczenie zamienione jest w nieświadome instynktowne siły, które prowadzą nas ku zgubie. Istnieje jeszcze inna, nie alternatywna a raczej uzupełniająca interpretacja. Mówi o niej Steiner i przywołuje mechanizm zwracania się ślepym okiem. Ma on miejsce wtedy gdy widząc nie widzimy,- gdy zaangażowani jesteśmy w tworzenie iluzji. Nie ma ona jednak charakteru zjawiska przejściowego, a więc twórczego jak u Winnicotta. Jest raczej rodzajem mechanizmu obronnego, w więc z definicji charakteryzuje się sztywnością i odwracaniem się od prawdy. Mam wrażenie, że w Upiorach, co i rusz któryś z bohaterów sięga po ten mechanizm. Gdy już wydaje nam się, że pani Alving jest skłonna skonfrontować się z bolesną realnością, i decyduje się ujawnić ją synowi robi to w sposób jakby przekształcony, w psychoanalizie powiedzielibyśmy perwersyjny. Opisując niewierność swojego męża mówi o nim: dziecko radości, a zwracając się do Oswalda dodaje: Twój ojciec nigdy nie znalazł ujścia dla tej wielkiej radości i witalności, która go przepełniała. Postacie w Upiorach widzą i nie widzą jednocześnie. Nie cechuje ich zatem psychotyczne odcięcie od realności, ale nie potrafią też być z nią w kontakcie, jak w przypadku neurotyków. Szukają trzeciego wyjścia, czegoś co pozwoli nie konfrontować się z poczuciem winy, ale też nie popaść w szaleństwo.
Już na koniec, bardziej osobiście. Jest coś dla mnie bardzo pociągającego w psychoanalizie, która kieruje wzrok w głąb. Pociągającego i trudnego. Demokratyczna struktura umysłu zakłada, że mamy w niej reprezentacje wszystkich postaci, widzianych na scenie. Oczywiście, że na jakimś poziomie wolelibyśmy myśleć, że nie ma w nas tego co krzywdzi, czy narusza innych, czegoś co uparcie próbuje odwracać oczy od realności. Że obce są nam hipokryzja i wszelkie ziekształcenia. Nie jest to prawda. W oryginalnym tekście Ibsena pada zdanie: my wszyscy jesteśmy upiorami. Rozumiem, że wszyscy mamy w sobie Upiory. Czasami lepiej je obejrzeć na scenie niż w gabinecie na kozetce. Z drugiej jednak strony, tylko dotknięcie ich w sobie pozwala na pójście dalej, wyjście poza akwarium.
autorka: Nadia Kostrzewa
Ośrodek Psychoterapii
i Praktyk Rozwojowych
Ośrodek jest LGBTQIA+ friendly.
Niestety w tej chwili Ośrodek nie jest dostosowany do potrzeb osób z kłopotami z poruszaniem, znajdujemy się na 1. piętrze, bez windy. W razie potrzeby pracujemy online.
Melisa Maras
Nadia Kostrzewa
Psychoterapia psychoanalityczna, psychoterapia par i rodzin, szkolenia rozwojowe, konsultacje psychologiczne.
796810728
503008035
melisamaraspl@gmail.com
nadia.kostrzewa@gmail.com